Kiedy Impuls wraz z myśliwymi dotarł do wioski był kompletnie zagubiony i nie wiedział, gdzie się znajduje, ale z myśliwymi czuł się bezpiecznie i ogarniało go takie uczucie, jakby znał tych ludzi od zawsze. Z nowymi końskimi towarzyszami też się szybko zaprzyjaźnił. W czasie drogi do wioski poznał również imiona mężczyzn : Samoa i Karen.
- No, mój przyjacielu, oto twój tymczasowy dom. - powiedział do niego Samoa wskazując drewnianą chatę z małą stajnią, zielonymi pastwiskami, na których pasły się krowy i konie oraz zagrodę z owcami.
- Jak myślisz, czy należy do kogoś z wioski ? - zapytał Karen.
- Chciałbym, żeby tak było, ale trochę w to wątpię. - odpowiedział Samoa.
- Ja również, a jeśli się okaże tak jak myślimy to przynajmniej będzie miał bezpieczne schronienie i wszystko, co będzie mu trzeba. - rzekł Karen.
- Tak, to prawda. Z resztą już go polubiłem. - westchnął Samoa.
Gdy młody koń usłyszał całą tą rozmowę ucieszył się, ponieważ wiedział, że nie należy do nikogo z tej wioski i wtedy zostanie zakwaterowany w stajni myśliwych, ale jednocześnie się zmartwił tym faktem, bo musi dalej szukać drogi powrotnej do swojego ukochanego domu i nie może spędzić tutaj prawie całego życia.
Następnego dnia w wiosce rozpoczęto pytać mieszkańców o to, czy nie uciekł im koń. Samoa i Karen byli na każdej ulicy, sprawdzali wszystkie domy po kolei i przeszukali każdy zakątek i całą okolicę, lecz bez skutku, bo każdy, kogo spotkali odpowiadał, że nie zgubił żadnego konia. A w stadninie w Mozie każdego dnia sprawdzano każde miejsce w okolicy, a po Impulsie ani śladu. Strach i martwienie się stało się codziennością. Najbardziej zrozpaczona była Euphoria, która za każdym razem na pastwisku okrążała łąkę dookoła i szukała przy ulubionych stogach siana swojego syna, a wieczorami w stajni rżała jak najgłośniej potrafiła, żeby Impuls ją usłyszał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz