- Olga, a ty? - spytałam starając się być miła.
- Ja jestem Kasia. Dobrze Ci dzisiaj szło. Ja na nim nie dawałam sobie rady... - wskazała ręką na kuca.
- Nie było zbyt trudno.
Potem Kasia wróciła do rozsiodływania konia podśpiewując sobie pod nosem. Dostaliśmy polecenie, aby wyczyścić kopyta i ewentualnie rozczesać grzywy i ogony naszym milusińskim. Miałam czas, więc zrobiłam to. Nagle poczułam jak mój telefon zawibrował. Dzwoniła do mnie mama. Odebrałam telefon.
- Jak tam było na jeździe?
- Fajnie. No... Dobrze było. Nic specjalnego.
- Coś się stało? Daj mi panią Anię!
- Ma teraz jazdę. Nie może rozmawiać.
- To potem sama zadzwonię!
- Ale po co?!
Po tych słowach mama się rozłączyła. Powróciłam do szczotkowania grzywy P.Ja.
***
Gdy wychodziłam już ze stajni ktoś mnie zaczepił. Była to Kasia. Okazało się, że jedziemy tym samym autobusem. Porozmawiałyśmy trochę, lepiej się poznałyśmy. Okazało się, że mieszkamy na tym samym osiedlu. Tylko na dwóch przeciwległych końcach. Kasia odprowadziła mnie pod dom i poszła do siebie. Weszłam do domu, byłam wykończona...
- I co, jak było?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz