Od razu po wejściu do kawiarni francuski trener podszedł razem z panem Zbigniewem do stołu, przy którym czekał już właściciel z synem i pozostałymi instruktorami. Zjawili się również szkółkowicze z najbardziej zaawansowanej grupy. Rozmowę rozpoczął właściciel - pan Rafał :
- Witam pana. Nazywam się Rafał Wolny i jestem właścicielem stadniny. Obok mnie siedzi mój syn Patryk oraz pozostali instruktorzy - pan Wiktor, panie Weronika i Alicja. Zaraz obiad pojawi się na stole.
- Panuje tu bardzo miła atmosfera. Gratuluję takich wspaniałych koni i całego obiektu. - pochwalił trener.
- Bardzo dziękujemy za taką opinię. - odezwała się pani Alicja.
- Zapewne wszyscy tu zgromadzeni wiecie w jakiej sprawie tu przyjechałem ? - zapytał trener.
- Każdy zna pańskie zamiary. - powiedział Kuba.
- Opanuj się Kuba. - zwrócił się do niego pan Rafał.
- Jeśli pan myśli, że odbierze nam Impulsa to się pan myli. - rzekł stanowczo Kuba.
- Młody człowieku. Widziałem cię na ostatnich zawodach. Może jesteś młody i utalentowany, ale też smarkaty i głupi. - zdenerwował się pan Sevoiue.
- Myślałem, że jest pan autorytetem dla jeźdźców, ale się myliłem. - westchnął Kuba.
- Dosyć tego ! Idę do diabła po tego źrebaka i nikt mi go nie odbierze ! - wybiegł z kawiarni trener.
- Proszę się zatrzymać ! - krzyknął pan Zbigniew.
Natomiast trener nie zwracał uwagi na okrzyki i pędził przed siebie w stronę pastwiska, na którym pasły się konie.
- Chodź do mnie mały rumaku. - mówił do Impulsa trener.
Impuls był niepewny, ale po chwili podszedł do francuza, a ten złapał młodego konia na uwiąz. Waleczny źrebak znów pokazał diabelską stronę. Ugryzł trenera, wyrwał się od niego i pobiegł jak szalony. W szkółkowiczów i instruktorów wstąpiła radość, że Impuls nie dał się złapać, ale radość minęła w chwili, gdy przeskoczył ogrodzenie i pobiegł do lasu. Teraz nastąpiło o wiele większe zmartwienie niż przed rozmową w kawiarni i zaczęło to wszystko wyglądać jeszcze gorzej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz