Myślałem, że to był zwykły przypadek, że spotkałem wilka. Zresztą przecież mieszkam przy lesie, więc wszystko wyjaśnione. Razem z Cookiem wyciągnęliśmy z piwnicy sanki i podróżowaliśmy w " sosnowych i świerkowych buszach ". Miałem zabawić się w psi zaprzęg ( co prawda jednoosobowy ). Mój plan legł w gruzach, ponieważ trochę leniwy i trochę śpiący pies prawie w ogóle się mnie nie słuchał. W ostateczności to Cookie usiadł na sankach, a ja je ciągnąłem. Mijaliśmy wiele zamarzniętych potoczków i strumyczków i pokrytych szadzią zielsk. Od zawsze podobał mi się leśny zimowy krajobraz. O każdej porze roku robiłem wiele " przyrodniczych " zdjęć, bo na ogół uwielbiam rośliny i zwierzęta. Zupełnie nie spodziewałem się kolejny raz w tym samym dniu spotkać wilka, a o tej sytuacji z poranka prawie zapomniałem. Natomiast myliłem się. Przy złamanej brzozie siedział znowu biały wilk. W myślach zadałem sobie pytanie : Czy on mnie śledzi ? Cookie w końcu bardziej się ożywił i ruszył bardzo szybko.
Zaczynałem powoli się bać. Labrador zaczął szczekać i warczeć, a po chwili rzucił się w pogoń. - O nie !!! - krzyknąłem. Już myślałem, że psu coś się stało, bo nie przybiegał na wołanie. Usłyszałem wycie. To już chyba koniec...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz