niedziela, 20 grudnia 2015

Świąteczna przygoda ( cz. V )

Naprawdę po raz kolejny miałem ogromnego stracha. Od tamtej pory czułem się całkowicie bezpieczny. Dumnie chodziłem po leśnych ośnieżonych drogach z wilczym i psim towarzyszem. Po spotkaniu z dzikami miałem w głowie zaplanowaną... naszą wspólną siedzibę. Te wszystkie przedmioty, które wziąłem z domu po szkole okazały się bardzo przydatne. Rozpoczęliśmy budowę szałasu. Chociaż niektórzy pewnie nazwaliby to drewnianym domkiem lub chatką. Cookie z " Kłem przynosili najgrubsze i najmocniejsze gałęzie, a ja zajmowałem się całą konstrukcją. Dach był zrobiony z gałęzi, siana i desek, które znalazłem na podwórku przy altanie w ogrodzie, a ściany z listew, kory i również gałęzi. Oczywiście użyłem trochę sznura i taśmy. Teraz mieliśmy nasze leśne i tajne schronienie. Zbudowaliśmy też ogrodzenie z czerni, które ośnieżone leżały przy skupie drewna. Dzięki temu żadne dzikie zwierzę nie zniszczy nigdy całej " posesji ". Nie zapomniałem o moich towarzyszach i postanowiłem, że następnego dnia zrobimy coś podobnego do dużej budy. Spędziliśmy tam trochę czasu. Jednak straciłem poczucie czasu, bo jak spojrzałem na zegarek to wskazywał już 17:30, a trwa zima i zaczynało się ściemniać. Na stole w kuchni w domu została latarka, którą zapomniałem włożyć do kieszeni. Na szczęście wilk znał doskonale pobliskie drogi i szlaki, więc wiedział jak wyjść z lasu i trafić do miasteczka.
Najpierw poprowadził mnie i Cookiego na pobliskie wzgórze, z którego zawsze można było zobaczyć całą okolicę. W każde wakacje często tu przychodziłem. Ujrzałem pięknie oświetlone miasteczko. Byłem już blisko celu. Wydawało mi się, że to niemożliwe tak chodzić z wilkiem po lesie jak gdyby nigdy nic. Wiedziałem, że te święta będą magiczne, choć wiedziałem również, że nikt tego nie zrozumie, więc nic nikomu nie zdradziłem i tego nie zrobię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz